3.1.17

Pięć minusów nauki wczesnego czytania, o których nie przeczytasz w poradnikach logopedycznych

Lawinowo wzrasta ilość trudnych pytań. "Mamo, a co to znaczy poeci wyklęci?" Albo. "Uran to ostatnia planeta, która możemy oglądać bez teleskopu, prawda, mamo?"

Dziecko zaczyna grozić. "Jak będę miała 6 lat, to będę już czytać wszystkie twoje książki".

Głuchnie na wszelkie nawoływania, bo bez przerwy siedzi z nosem w lekturze.

Wieczorny rytuał pójścia spać przeciąga się do plus nieskończoność... "Jeszcze tylko przeczytam sobie "Chodzi mucha po globusie". Czterdzieści stron później: "A mogę jeszcze jedną książkę przeczytać?"

Skoro czyta, to i pisze, na przykład donosy na siostrę, które znajdujesz rano na stole w kuchni. "MAMO WIĘKSZA MNIE UGRYZŁA ALE JUŻ PRZEPROSIŁA"

Z czytającą pięciolatką nie ma lekko. Choć z drugiej strony...

Zabawi wierszykami Wielką. Pouczy sylab Większą. Sama przeczyta sobie polecenia z elementarza matematycznego. Przygotuje listę zakupów. Odczyta informacje z tablicy ogłoszeniowej, gdy matki oczy już nie te. Przy okazji tego wszystkiego podniesie sobie samoocenę. No i nie jęczy "Poczytaj mi, mamo..." trzysta razy dziennie.

Czyli jak zawsze. Są plusy dodatnie i plusy ujemne. A teraz trza zakasać rękawy i brać się za naukę czytania Większej.

2 komentarze: